Lipcowe warsztaty kulinarne na Konfederackiej 4

Lipcowe warsztaty kulinarne na Konfederackiej 4

Piękny prezent urodzinowy dostałam. Najpiękniejszy. Możliwość uczestniczenia w warsztatach zorganizowanych w przepięknej restauracji Konfederacka 4. Cóż to były za emocje, gorąca atmosfera, ogień, krew (na szczęście tylko rybia). Czy mi sie podobało to chyba głupie pytanie. Było pięknie, pysznie i wesoło. Poznałam kilka fajnych osób, bawiłam się świetnie i pozytywnie zmęczona wróciłam niczym Kopciuszek przed północą do domu. Dziękuję. 

Kuchnia prawie gotowa

produkty czekają

Bartłomiej Płócienniak - czyli jakie wino do czego...:)


Na pierwszy ogień poszły kalmary z masłem i chilli. Robiłam je po raz pierwszy w życiu, jadłam zresztą też pierwszy raz i muszę przyznać, że bardzo mi smakowały. Albo nasza grupa była tak uzdolniona - w co nie wątpie, albo po prostu kalmary są takie dobre zawsze. Po dwóch próbach miałyśmy ochotę na więcej.


kalmary w maśle

kalmary, wersja pikantna - najlepsza



Jak przygotować tajski makaron pokazała nam Mira z Korei. Trzeba przyznać, że potrawa ta była dość łatwa w wykonaniu....jej wykonaniu. My troszkę powalczyłyśmy z dodawaniem składników. Jednak za drugim razem się udało. Smakowało niesamowicie. Przy okazji mogłam zobaczyć też jak tą samą potrawę przygotowuje Bartłomiej Płócienniak. I myślę, że ta wersja bardziej mi się podobała. I chyba powodem nie jest dodanie do woka kieliszka wina. A może jest:)

jak zrobić makaron - instrukcja

próbujemy razam z Moniką z Gruzji na talerzu :)

nasz makaron - wersja bardziej udana

zgadnijcie która grupa była moja :)

Gotuję na winie - czasem nawet dodaję go do jedzenia :)


Jak się filetuje doradę? Szybko, łatwo, bezboleśnie. Tego najbardziej się bałam, a miałam z tego największą frajdę. Wyciągnąć skrzela, pozbyć się oczu, wyciąć fileciki. Żaden problem. Polecam się. A tak pysznej ryby, przygotowanej w najprostszy sposób świata nie jadłam nigdy w życiu. 


Na sam koniec gotowania zostało nam wegetariańskie curry, robione przez wszystkich uczestników do jednego garnka. Było pyszne, pikantne i rozgrzewające, co trochę dobiło niektórych przy tak wysokich temperaturach panujących w naszej sali. Niesamowita mieszanka przypraw roztaczała swój zapach od ścian po okna, by połączyć sie potem z kolorowymi warzywami. Smakowało niesamowicie.

cukinia

papryczka

curry


Deser na szybko czyli malinowa granita, była idealnym pomysłem na ochłodzenie temperatury. Orzeźwiający smak, lodowe uderzenie po poprzednim pikantym daniu. 

granita

Warsztaty zakończyły sie w środku nocy, choć myślę, że wielu z nas jeszcze by zostało coś zjeść, ugotować, albo chociażby posłuchać szefa jak, co i dlaczego ze sobą łączyć, piec i gotować. Mam nadzieję, że to nie ostatnia moja wizyta na Konfederackiej 4. Było pysznie!

zielono mi :)


Dziękuję wszystkim, którzy ze mną gotowali: dziewczyny byłyście wspaniałe. O szefie kuchni mówić nie trzeba, jest stworzony do uczenia niepokornych uczniów. Oby tak dalej bo ja koniecznie się jeszcze wybiorę na naukę. 

A przede wszystkim dziękuję tym przez których trafiłam na warsztaty: Kasi, Madzi, Ani, Oli, Ani, Izie, Gosi, Kasi, Monice, Kindze i Agacie, Agnieszce. Dziękuje :) Tyle radości :)

tort michałkowy

tort michałkowy

I znów urodziny. Tym razem tort z tej pięknej okazji trafi w ręce pewnego Andrzeja. Co tu dużo pisać, najważniejsze w tym dniu jest to by życie smakowało. Dlatego warto je sobie osłodzić. I niech ten stan trwa kolejne lata. Wszystkiego najlepszego :)





Biszkopt:

6 jajek
1 szklanka mąki pszennej
4 łyżki mąki ziemniaczanej
0,5 szklanki cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia

Zółtka oddzielamy od białek. Za pomocą miksera ubijamy białka na sztywną i błyszczącą pianę. Powoli dodajemy cukier i żółtka wciąż delikatnie miksując, aż do połączenia się składników. Delikatnie dodajemy przesianą mąkę z proszkiem do pieczenia. Łączymy ze sobą. Masa powinna być lekka i puszysta. 



Tortownicę o średnicy 21 cm nacieramy tłuszczem i bułką tartą. Przekładamy masę biszkoptową. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez około 40 minut. 

Po wyciągnięciu mocno uderzamy biszkoptem w stół z dość dużej wysokości. Chłodzimy w lodówce najlepiej przez całą noc. 

Masa biała:

300 ml śmietany kremówki 36%
0,5 szklanki mleka w proszku
czekolada biała
125 g serka mascarpone
150 g posiekanych orzechów ziemnych (nie solonych)
3 łyżki wódki/rumu

Śmietanę podgrzewamy delikatnie w rondelku, aż do momentu wrzenia. Zdejmujemy z ognia. Dodajemy mleko w proszku bardzo dokładnie mieszając, tak by nie została żadna grudka. Dokładamy kostki czekolady i mieszamy do czasu jej rozpuszczenia się. Dolewamy alkohol. 

Masę studzimy i wkładamy pod przykryciem do lodówki na całą noc. Rano wyciągamy i za pomocą miksera ucieramy na jednolitą masę. Tak by pozostawały na niej wyraźne ślady od łopatek miksera. Dodajemy serek mascarpone i delikatnie miksujemy. Do gotowej masy wsypujemy orzeszki. 

Masa brązowa:

300 ml śmietany kremówki 36%
0,5 szklanki mleka w proszku
czekolada mleczna
125 g serka mascarpone
150 g posiekanych orzechów ziemnych (nie solonych)
3 łyżki wódki/rumu

W tym przypadku postępujemy tak samo jak z masą białą. 

Dekoracja:

5 białych Michałków
5 klasycznych Michałków
posiekane orzechy ziemne

Do naponczowania biszkoptu:

szklanka mocnej czarnej herbaty
6 łyżek wódki



Wykonanie:

Biszkopt przekrawamy na 4 oddzielne blaty. 
Pierwszy z nich ponczujemy i układamy brązową masę. Wyruwnujemy dokładnie i nakładamy drugi blat. Ponownie ponczujemy i nakładamy białą masę. Wyrównujemy dokładnie. Nakładamy trzeci blat i znów białą masę. Na koniec układamy ostatnią część. Przykrywamy całość brązową masą i delikatnie obtaczamy nią równiez boki tortu. 



Za pomocą ręki nakładamy na boki posiekane orzeszki. Na wierzchu tortu sypiemy pokrojone w poprzek Michałki. 

Tort gotowy do podania i świętowania należy schłodzić. 






Wszystkiego najlepszego!
Sto lat :)

i smacznego!

ps. idea tortu zaczerpnięta ze strony Moje wypieki 

Pierogi z bobem

Pierogi z bobem

Jest bób. Są pierogi. Pierszy raz zjadłam podobne w Karczmie Siwy Dym. Postanowiłam przygotować je sama. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie doprawiła je po swojemu. Z czym były te pierwsze? Nie pamiętam. Za to wiem z czym są te moje, dzisiejsze.



Ciasto:

500 g mąki pszennej
jajko
pół kostki masła
szklanka ciepłej wody


Mąkę przesiewamy na stolnicę, wbijamy jajko w środek i dodajemy masła. Zagniatamy dokładnie ciasto dodając wody. Odkładamy na czas przygotowania farszu. 



Farsz:

400 g bobu świeżego
20 dkg boczku gotowanego
1 cebula
sól
pieprz


Bób gotujemy do miękkości, solimy. Boczek i cebulę kroimy w drobną kostkę i podsmażamy do zrumienienia się cebuli na tłuszczu. Ugotowany bób lekko studzimy i miksujemy. Ja zmiksowałam razem ze skórkami i myślę, że zupełnie to nie przeszkadza. Wszystkie składniki łączymy ze sobą. Doprawiamy solą i pieprzem do smaku. 



Ciasto rozwałkowujemy na stolnicy i za pomocą szklanki lub wykrawacza wycinamy pierogi. Nakładamy farsz i zaciskamy ciasto by nie pękło. Gotowe pierogi wrzucamy do gotującej się osolonej wody. Gotujemy około dwóch minut po ich wypłynięciu na wierzch. 



Podajemy z zeszkloną cebulką.


Smacznego:]

Naleśniki z wątróbką

Naleśniki z wątróbką

Tak! Lubię wątróbkę. Może nawet bardzo. Może bardziej. Jest pszyna, ciekawa w smaku i przede wszystkim daje dużo możliwości do przygotowania różnych dań. Tak więc lekko zainspirowana tym co widziałam i kosztowałam, postanowiłam sama przygotować naleśniki z wątróbką. I tymiankiem. Żeby był smaczek. A wszystko w sosie śmietanowo-szczypiorkowym. Wyszło pysznie. 

Naleśniki się rumieniły, a w kuchni można było usłyszeć takie oto dźwięki - KLIK


Ciasto:

2 jajka
1,5 szklanki mleka
1,5 szklanki mąki
0,5 szklanki wody mineralnej gazowanej
szczypta soli
odrobina oleju

Wszystkie składniki na ciasto mieszamy bardzo dokładnie, tak by nie została ani jedna grudka. Ciasto powinno się odstawić na 20-30 minut żeby "odpoczęło". Rozgrzewamy bardzo dokładnie patelnie i smarujemy ją delikatnie tłuszczem, po usmażeniu każdego naleśnika. 

Nadzienie: 

500 g wątróbki drobiowej
2 cebule
2 łyżki oleju
sól
pieprz 
4 łyżki tymianku świeżego

Na patelni rozgrzewamy olej, cebulę siekamy drobno. Wątróbki obsmażamy na oleju. Wyjmujemy i szklimy na tłuszczu cebulę. Wątróbki siekamy na drobno i wrzucamy na patelnię. Dodajemy sól i pieprz do smaku oraz posiekany drobno tymianek. 

Farsz nakładamy do naleśników i delikatnie przypiekamy je na patelni.







Sos:

śmietana 12%
szczypiorek
sól


Szczypiorek siekamy drogno. Dodajemy do śmietany i solimy do smaku. Mieszamy dokładnie. Nakładamy na ciepłe naleśniki. 



Smacznego!

warsztaty kuchni żydowskiej: Dzień IV:  Izraelski street food

warsztaty kuchni żydowskiej: Dzień IV: Izraelski street food

Cztery dni minęły nawet nie wiadomo kiedy. Dopiero zaczynaliśmy warsztaty, tyle co poznawaliśmy sie wzajemnie, dostrajaliśmy jak to jest pracować w takim tłumie, uczyliśmy się dzielić pracę i wspólnie jedliśmy, a tu już dopadł nas ostatni dzień. 


Dziś na warsztat wzięliśmy to co najtrudniejsze, czyli jedzenie ulicy. To co trzeba przygotować na już, na szybko i to w dużych ilościach bo przecież nie wiadomo ile osób będzie jadło. Tak też się stało, że dzisiejszego dnia na warsztatach było więcej osób, więc mogliśmy się wczuć w klimat ulicznego targu.

Ze zdwojoną siłą zatem rozpoczęliśmy naszą pracę. Przygotowaliśmy humus oraz upichciliśmy meoraw jeruszalmi co chyba sprawiło nam najwięcej kłopotów. Tyle składników, przypraw, dodatków. Na szczęście  się udało. Dodatkowo stworzyliśmy sos jogurtowy, harisę i ambę oraz sabich.

tworzymy ambę

meoraw jeruszalmi 

Wszystko było smaczne, sycące i jak dla mnie dość nowe w smaku. Szczególnie amba czyli zmiksowane brzoskwinie, mango, czosnek z curry. Zaskakujący smak z domieszką kolendry. 

Tak więc teraz nie pozostaje nic innego jak tylko samemu coś przygotować i skorzystać w pełni z tego co mogliśmuy nauczyć sie na warsztatach.

meoraw jeruszalmi

humus

sabich

Dziękuję każdemu kto przez te cztery dni razem ze mną się trudził by stworzyć takie pyszności. Do zobaczenia :)

warsztaty kuchni żydowskiej. Dzień III: Yekke Yekke

warsztaty kuchni żydowskiej. Dzień III: Yekke Yekke

Dzień trzeci. Miało być łatwo, było najtrudniej. Dziś kuchnia Żydów niemieckich. Było słodko, tłusto i ciut skomplikowanie. Kuchenki nie chciały gotować nam zypy, sznycelki nie chciały się piec. Ale jednak podołaliśmy. Na szczęście. A potem nie zostało nam nic innego jak jeśc. Było co!



Dziś w menu zupa wiśniowa na zimno, sałatka z ogórków, sznycelki, kartofel salad a na deser przesłodki apfelkugel. Czy się najadłam? To mało powiedziane. Ciężko było wcisnąć choć jeszcze jeden kawałek. Dlaczego to wszystko musi być takie smaczne? Już nie mogę się doczekać kiedy będę to wszystko powoli gotować w swojej kuchni. Oj, będzie się działo. Jedyna zmiana jaką przewiduję to ograniczenie ilości rodzynek w tych potrawach.

sznycelki sojowe w oleju

zupa wiśniowa na zimno

stół rozmaitości

Dzisiejszy wpis dedykuje Ani J. która poratowała mnie aparatem i dzięki niej powstały dzisiejsze zdjęcia. Bo w natłoku wydarzeń dnia Madzik aparat zabrał, ale zapomniał do niego włożyć kartę pamięci. Eh, gdzie ta głowa ja się pytam, gdzie? 
Nie wspominam już nawet o tym, że Ania jest wierną uczestniczką warsztatów i dzielnym kucharzem i razem staramy się nauczyć jak najwięcej. Przecież to wszystko kiedyś będzie trzeba zrobić jeszcze raz:)

zupa z "wirkiem"

Apfelkugel

Apfelkugel

warsztaty kuchni żydowskiej. Dzień II: Na jedwabnym szlaku.

warsztaty kuchni żydowskiej. Dzień II: Na jedwabnym szlaku.

Drugi dzień warsztatów. Rozkręcamy się powoli. Znajomi z dnia wczorajszego przybyli, pojawiły się nowe twarze. Mogliśmy w dobrych humorach zacząć pichcić. A dziś było tego dużo. 

pracujemy, siekamy, kroimy, czytamy przepisy
 
 
coś już gotowego, coś jeszcze nie

Dzień drugi warsztatów to kuchnia Żydów bucharskich, najstarszego odłamu żydowskiego świata. mieszkających na terenie Buchary i Samarkandy - Uzbekistan, Tadżykistan, Kazachstan, Kirgizja, Turkmenia. Czym charakteryzuje się ta kuchnia? To przede wszystkim warzywa i owoce. Jednak najważniejsze są przyprawy, takie jak kurkuma, kumin, pieprz, anyż, sezam. Jak to pachniało w sali w której przygotowywaliśmy potrawy. 

ten aromat!

palow - gotuje się :)

pasta z bakłażana, kolendra, cukinia

potrawka z cukinii


Na pierwszy rzut poszedł najtrudniejszy palow, który pomimo niespodziewanych problemów z piecykami wszystkie grupy zrobiły wyśmienicie. Ryż z marchewką, rodzynkami i przede wszystkim przyprawami smakował nam najbardziej. Potem przyszedł czas na potrawkę z cukinii, czosnkową pastę z bakłażana oraz sałatkę z pomidorów i kolendry. 
Wszystko jak zwykle było pyszne, aromatyczne i sycące. Miłe towarzystwo, kieliszek wina do konsumpcji i atmosfera wspólnego gotowania. Super!

sałatka z pomidorów i kolendry

gotowy palow

kolacja, pyyyyszna!

Copyright © 2014 Jem... Jemy! , Blogger