Sobota w kadrze

Sobota w kadrze

Do tej soboty przygotowywałam sie cały tydzień. Pieczenie pierniczków, potem ich lukrowanie, potem pieczenie ciasteczek i na koniec powstało ciasto cynamonowo-orzechowe. Bo jak idzie się na sesję zdjęciową z Bellove Moments, do wspaniałej Książkoteki to słodkości muszą być. Zdecydowanie zaliczam ten dzień do bardzo udanych. Wspaniali ludzie, których spotkałam, wiele śmiechu, radość najmłodszych modeli, którym Iza robiła zdjęcia i uśmiech za każdym razem, gdy ktoś skosztował ciasteczka. 

Dla każdego uczestnika sesji przygotowałam małą paczuszkę pierników, do zjedzenia od razu. Mam nadzieję, że smakowały obdarowanym. Prawdę mówiąc sama sobie muszę taką przygotować. Przepis na te słodkości już niedługo.




Jakby komuś było mało, dobre maślane ciasteczka leżały dosłownie na wyciągnięcie ręki. Nie powiem, że sama ich nie podjadałam. W pięknej scenerii Książkoteki, uroczej księgarni na ulicy Dolnych Młynów w Krakowie nie tylko zajadałam się własnymi wyrobami, ale także piłam kawę w doborowym towarzystwie i załapałam sie nawet na kilka zdjęć. Jeśli macie ochotę obejrzeć to zapraszam. Wszystkie zdjęcia do tego wpisu są autorstwa Izy z Bellove Moments


Kasia pomaga mi zjeść ciasteczka


przerwa na kawę



słodkości? :)



Ziemniaczki zapiekane

Ziemniaczki zapiekane

Danie tak proste, że aż dziwne iż ląduje na blogu. Jednak dlaczego nie? Może ktoś jednak nie wie jak zrobić pieczone ziemniaki? A można na wiele sposobów. Ilu ludzi tyle rodzajów. Ja przygotowałam ziemniaki z rozmarynem, tymiankiem i jeszcze kilkoma przyprawami...





Składniki:

1,5 kg ziemniaków drobnych
4 łyżki oleju
3 łyżeczki tymianku
2 łyżeczki rozmarynu
0,5 łyżeczki szałwi
papryka ostra
sól 
pieprz

Ziemniaki myjemy lub obieramy ze skórki. Kroimy na ósemki i wkładamy do miski. Zalewamy olejem. Wszystkie zioła mieszamy ze sobą i wsypujemy do miski, Rękami mieszamy wszystko dokłanie. Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopnie na około 35-40 minut, aż ziemniaki zmiękną.




Idealny dodatek praktycznie do każdego mięsa i ryby. Życzę smacznego i udanego weekendu! 
Piernikowy dzwonek

Piernikowy dzwonek

Do świąt jeszcze trochę czasu, ale wiadomo, że jeśli dzień przed Wigilią zaczniemy eksperymentować z ciasteczkami czy innymi daniami, to zapewne skończy się to katastrofą. Lepiej przygotować się trochę wcześniej. Może poćwiczyć pieczenie pierników? Trójwymiarowych? Myślę, że taki dzownek dobrze sprawdzi się nie tylko jako ozdoba świątecznego stołu, ale także jako prezent z okazji Mikołajek czy Świąt. 

Pomysł na dzwonek znalazłam w sklepie Tescoma (Ci, którzy mnie znają, wiedzą że mogłabym tam zamieszkać). Myślę, że każdy poradzi sobie z zadaniem wypieczenia takiego małego słodkiego dzwonka.


Składniki:

1 jajko
1,5 szklanka mąki
0,5 szklanki cukru pudru
4 łyżki miodu płynnego
1 łyżeczka sobdy oczyszczonej
1 łyżeczka mielonego cynamonu
szczypta mielonych goździków

jajko do posmarowania
lukier

Wszystkie składniki mieszamy bardzo dokładnie, do uzyskania jednolitego ciasta i wstawiamy na minimum dwie godziny do lodówki. Ciasto rozwałkowujemy na stolnicy na grubość do 3 mm i wykrawamy okrągłe kształty (jeśli mamy kilka kółek różenj wielkości, nie potrzebujemy foremek z zestawu) 3 kółka od wiekszego do mniejszego, 3 mniejsze równej wielkości, 1 jeszcze mniejsze i jedno małe kółeczko. Do tego wykrawamy dwa listki ostrokrzewu. W każdym pierniku robimy na środku dziurkę.



Przygotowane krążki i listki dokładnie smarujemy roztrzepanym jajkiem z odrobiną wody. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 150 do momentu zbrązowienia. Studzimy. Trzy największe krążki i listki ozdabiamy lukrem. 

Za pomocą czerwonej wstążki wiążemy wszystkie fragmenty dzwonka, od najmniejszego kókła po listki. 


Smacznego!

Casteczka miodowo-kokosowe

Casteczka miodowo-kokosowe

Coś słodko ostatnio robi się na blogu. Tylko ciastka i ciastka. Ale co robić. Pieczenie uwielbiam o dziwo mniej niż zjadanieta potem tych słodkości. Ale na szczęście mam grono łasuchów, które chętnie podjadają to co wyjdzie z mojego piekarnika! Dla nich także przygotowałam takie małe Kubusiowe ciasteczka z domieszką miodu i kokosu. Mam nadzieję, że będą smakowały. A piękne i urzekające foremki udostępniała mi Ola. Dziękuję raz jeszcze. Dla Ciebie specjalna paczuszka!



Składniki:

2 szklanki mąki
4 łyżki miodu
4 łyżki wiórek kokosowych
1 jajko
0,5 kostki masła




Makę przesiewamy. Dodajemy masło, miód, wiórki kokosowe i jajko. Wyrabiamy ciasto za pomocą robota kuchennego lub ręcznie. Kiedy powstanie nam jednolite ciasto kroimy je na mniejsze kawałki. Rozwałkowujemy i za pomocą stemelków wycinamy ciasteczka. 



Pieczemy w temeraturze 180 stopni przez około 10 do 15 minut, aż delikatnie się zarumienią. 

a to paczuszka przygotowana specjalnie dla Oli :)


Smacznego!


Chałka z kruszonką

Chałka z kruszonką

Smak mojego dzieciństwa. Rodzice zawsze kupowali chałkę jak tylko pojawiła się w sklepie świeża i pachnąca. Nie wiem ile razy ją jadłam. Mam wrażenie, że w każdą sobotę. Czy to możliwe? Miłość do niej pozostała do dziś. Dwa lata temu po raz pierwszy wykonałam ją sama. Z sezamem. Na warsztatach kulinarnych. A teraz piekę ją za każdym razem, gdy mam ochotę na pyszne pachnące śniadanie. Fakt, swoje trzeba odczekać aż ciasto urośnie, a potem nim upiecze się skórka. Ale nagroda w postaci smaku gwarantowana. Palce lizać. 



Składniki:

3 - 3,5 szklanki mąki
1 jajko
4 łyżki oleju
7g drożdży suchych
szczypta soli
szklanka ciepłej wody
0,5 szklanki cukru

jajko do posmarowania
kruszonka



Drożdże zalewamy jedną szklanką mleka. Odstawiamy. Do miski przesiewamy mąkę, dodajemy sól, jajko i olej. Wlewamy drożdże i zarabiamy ciasto. Jeśli jest zbyt kleiste dokładamy mąki. Przykrywamy miskę ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na godzinę do wyrośnięcia ciasta. 


Po tym czasie odkrywamy miskę i mocno uderzamy ciasto pięścią. Wykładamy na stolincę i zagniatamy ciasto. Kroimy je na cztery równe części i kręcimy z nich równej wielkości wałki. Zawijamy warkocz i ostawiamy na około 20 minut do wyrośnięcia. Smarujemy chałkę rozstrzepanym jajkiem i posypujemy kruszonką. Wkładamy do pierkarnika nagrzanego na 180 stopni na około 30-40 minut. 




Smacznego! Warto!
Leniwy weekend

Leniwy weekend

Lubię takie dni. W końcu nie trzeba zbierać się ciemnym porankiem do pracy, można pospać trochę dłużej, bezkarnie pić długo kawę. Ogarniać się powoli i chociaż obowiązki piętrzą się same, to przecież dzień jest długi i można więcej dziś zrobić. Wykorzystuję to więc i działam wolniej, swobodniej. Mogę wszystko rozciągnąć w czasie. Jest miejsce na zakupy, na sen, na kawę, na dobrą książkę i oczywiście pichcenie i pisanie postów.



W ten weekend, kiedy to ani słońca ani śniegu, spędzanie czasu w domu jest idealnym pomysłem. Można na chwilkę zatrzymać się. I zastanowić nad nadchodzącym tygodniem. A przede wszystkim odpocząć. Czyż to nie brzmi idealnie? 

Na śniadanie kawa i pyszna chałka, obsypana kruszonką, z dobrym miodem lub dżemikiem. Idealne leniwe weekendowe śniadanie. Niewiele więcej potrzeba mi do szczęścia.



Popołudnie to oczywiście obiad, a potem odpoczynek przy książce. Dziś u mnie na zmianę kucharska Jerozolima, bo nie mogę się oderwać od czytania (tak można czytać książki kulinarne bez wykonywania przepisów!) oraz "Korea Północna; tajna misja w kraju wielkiego blefu" Johna Sweeneya, bo odkąd przeczytałam "Światu nie mamy czego zazdrościć" B. Demick nie mogę oderwać się od tego tematu.


Żeby nie było zbyt cieżko na sercu po lekturze trzeba obejrzeć dobry film. Na dziś po raz kolejny zajrzę co słychać u hobbitów, bo wzięło mnie na Władcę Pierścieni. Szkoda, że nikt dobrze nie nagrał Wiedźmina, bo na weekendowy wieczór byłby idealnym rozwiązaniem...a zaraz...przecież mam książki Sapkowskiego. Uratowana!

Tyle książek jeszcze na mnie czeka, tyle filmów, tyle przepisów, tyle dań, tak duża ilość rzeczy do zrobienia. Że dziś oddam się tym najprzyjemniejszym. I z uśmiechem na ustach będę robić to co lubię najbardziej.

A jak znudzi mi się odpoczywanie, to zaczerpnę trochę dobrego humoru ze zdjęć z mojej ostatniej wyprawy do Ojcowa. Bo było pięknie. Jeszcze udało się uchwycić to słońce, te kolory na zdjęciach. Teraz zostaje czekanie na piękną białą zimę. Też lubię i wypatruję jej z niecierpliwością. A póki co jest weekend. Cieszmy się z tego co mamy tu i teraz.











Dobrego dnia!
Piątek w sieci - 21.11.2014

Piątek w sieci - 21.11.2014

Bezmiar internetu jest znany każdemu. Możesz znaleźć tam wszystko i ja w ostatnim czasie znalazłam właśnie coś takiego:

  • blog który uwielbiam - zapraszam tu
  • książka, którą warto będzie kupić...a Mikołaj nadchodzi :)
  • jeśli szukacie dobrego miejsca, gdzie można zjeść super jedzenia to koniecznie zaglądnijcie do Krakowa, gdzie króluje Twój Kucharz  - kiedyś zawiatam tam w ramach czwartkowych obiadów :) a z sentymentem wspominam dwudniową pracę w ich kuchni :)
  • myślę, że wszyscy kojarzą TEGO człowieka, a jeśli nie to warto doczytać
  • i zupełnie z innej beczki BLOG mojej koleżanki, bo kto broni mi ją zareklamować! Piękne zdjęcia, dobry tekst. Aż mam ochotę rzucić wałek do ciasta i iść w góry
  • a jeśli chcecie zrobić sobie ładne zdjęcia to zapraszam do Krakowa, Iza z Bellove Moments coś dla was wymyśli

I dzwonek, który zrobiłam z piernika, jestem z niego taka dumna, że nie mogę się doczekać świąt. To będzie bardzo piernikowy czas. Nadchodzi weekend, więc będę bardzo zajęta :)



A na koniec muzycznie, bo ostatnio nie mogę odpędzić się od muzyki tego człowieka. Co jest zupełnie zrozumiałe, bo po jego koncercie chyba każdy miałby tak samo. Dobrego weekendu dla wszystkich



sałatka z kurczakiem hawaij w sosie musztardowo - miętowym

sałatka z kurczakiem hawaij w sosie musztardowo - miętowym

Postanowiłam wykorzystać przyprawę w której zakochałam się na tegorocznych warsztatach kuchni żydowskiej. Pyszna aromatyczna Hawaji, którą w jednej wariacji przygotowań można stosować jako dodatek do kawy, w drugiej natomiast jest idealna do zup, ryżu i dań jednogarnkowych. Pochodzi z Jemenu. Ja zastosowałam ją jako marynatę do mięsa. I myślę, że wyszło wyśmienicie. Do tego sosik i obiad gotowy. Jedzenie zostało przygotowane dla weekendowych gości, którzy odwiedzili mnie ze swoim przesympatycznym zwierzakiem - Miszką. I od niej dostałam śliczny prezent.

przyprawa hawaji:

6 łyżek czarnego pieprzu
4 łyżki nasion kuminu
2 łyżki nasion kolendry
1 łyżka zielonego kardamonu
1 łyżka goździków
3 łyżki mielonej kurkumy



Wszystkie składniki za wyjątkiem kurkumy prażymy na patelni i mielimy w młynku. Na koniec dodajemy kurkumę i bardzo dokładnie mieszamy. Można przechowywać przyprawę w słoiku.

Składniki na sałatkę:

5 łyżek przyprawy jemenickiej
3 buraki 
4-6 rzodkiewek
1 opakowanie mrożonego bobu
filet z piersi kurczaka
ser feta
jogurt naturalny duży
szpinak świeży

Mrożony bób gotujemy w lekko osolonej wodzie. Studzimy po uzyskaniu miękkości i obieramy z łupek. 



Filet z kurczaka myjemy i kroimy na dowolną ilość części. Delikatnie rozbijamy na kotlety grubości około 1 centymetra. Wkładamy mięso do miski, zalewamy jogurtem naturalnym, dosypujemy przyprawę i dokładnie wszystko miszamy. Pozostawiamy mięso w marynacie przez minimum 2 godziny. 

Po tym czasie rozgrzewamy piekarnik do około 200 stopni i pieczemy mięso przez około 30 minut na blaszce wyłożonej papierem. Mięso studzimy po upieczeniu i kroimy na poprzeczne paski. 



Szpinak dokładnie myjemy. Buraki obieramy i kroimy w wąskie paski, rzodkiewki kroimy w plasterki. Układamy w misce szpinak. Posypujemy go buraczkami, rzodkiewką i bobem, Dodajemy pokrojone mięso. Na koniec kruszymy nad wszystkim ser feta. 

Sos musztardowo - miętowy

jogurt naturalny typu greckiego
5 łyżek musztardy
1 łyżka posekanej mięty
sól
pieprz
cukier

Mieszamy wszystkie składniki. Dodajemy szczyptę soli i pieprzu. Dla podbicia smaku można dołożyć łyżeczkę cukru. Odstawiamy do lodówki, aż do momentu podania sałatki. Polewamy potrawę już na talerzach. 

Smacznego

ps. A to Miszka i prezenty od niej :)




Jeszcze raz dziękuję za prezent i za przesympatyczne towarzystwo :)




Wtorkowo książkowo : Jerozolima Y. Ottolenghi, S. Tamimi

Wtorkowo książkowo : Jerozolima Y. Ottolenghi, S. Tamimi

Pierwszy raz zobaczyłam ją jakiś czas temu w Anglii, na parę dni przed premierą. Urzekła mnie od pierwszej strony. Długo wahałam się, czy nie przywieźć jej sobie od razu do Polski. Jednak oszczędności wygrały i postanowiłam uzborić się w cierpliwość. Półka z ksiażkami odetchnęła z ulgą, bo przez jakiś czas było jeszcze na niej miejsce. 

Jednak kiedy udało mi się dorwać "Jerozolimę" na tegorocznych Targach Książki w Krakowie, wiedziałam, że do polskiej premiery nie doczekam. Kupiłam i nie żałuję. Chociaż polskie wydanie nie posiada oryginalnej okładki, która przykuła moją uwagę kilka miesięcy temu, ta także jest smakowita. 




Na ponad trzysta stron przepisów Yotam Ottolenghi i Sami Tamimi zgromadzili masę przepisów i zdjęć z ulic Jerozolimy. Jak sami piszą W taką właśnie podróż chcemy wyruszyć w tej książce, odkrywając przed naszymi czytelnikami ukryty skarb, a jednocześnie badając nasze własne kulinarne DNA, przywołując na nowo zapomniane doznania i alfabet miast, które naznaczyło naszą kulinarną tożsamość [s.9]

Możemy zapoznać się z tematem czym w ogóle jest kuchnia Jerozolimy dla przeciętnego mieszkańca tego miasta, zrozumieć strukturę kulinarną tego miejsca, a przede wszystkim samemu, dzięki dokładnym przepisom przygotować przedstawione dania.

Wiecie co to jest kibbeh? hummus? mejadra? Jeśli nie, to ta książka jest po to by się tego dowiedzieć i przede wszystkim nauczyc się robić to wszystko samemu. 


Książka urzeka fotografiami miasta w wykonaniu Adama Hintona oraz zdjęciami smakowitych potraw w obiektywie Jonathana Lovekina. Ja tą książkę pożeram wzrokiem, Czas powoli zanużyć się w poszczególne przepisy, przygotować listę zakupów i wziąć się do gotowania. 

Ci którzy śledzą mojego bloga na bieżąco wiedzą, że jestem wielką miłośniczką nie tylko kuchni żydowkiej ale także wschodniej, dlatego niejedna potrawa z tej książki trafi i na mój stół i na mój blog. Tymczasem głodna muszę przeczytać ją od deski do deski. No może przygtuję sobie jakiś drobny smakołyk.




Zachęcam do czytania:)

Ottolenghi Y., Tamimi S., Jerozolima, Warszawa, Filo, 2014
Zupa paprykowo-marchewkowa

Zupa paprykowo-marchewkowa

Coraz zimniejsze dni wymagają rozgrzania się od środka. Idealnym rozwiązaniem będzie zupa, która zawsze sprawdzi się jako część obiadu. Na dziś propozycja w kolorze pomarańczowym, smak natomiast słodko pikantny. 


Składniki

2 czerwone papryki
4 marchewki
1 cebula
1 pietruszka
0,5 selera
1,5 l bulionu
sól
pieprz
papryka ostra
olej

dodatkowo:

grzanki
natka pietruszki
ser feta



Paprykę bardzo dokładnie myjemy, kroimy na kwadratowe kawałki. Cebulę obieramy i kroimy w drobną kostkę. Na rozgrzanej patelni podgrzewamy olej, dodajemy cebulę i delikatnie ką szklimy. Dokładamy paprykę. Na warzywa ścieramy na tarce marchewkę, seler i pietruszkę. Wszyskto dokładnie przysmażamy. Delikatnie solimy i pieprzymy i dodajemy około 1 łyżeczki papryki ostrej. 

Warzywa przekładamy do rondla i zalewamy bulionen. Gotujemy zupkę. Blendujemy ją w garnku. Doprawiamy do smaku. Przekładamy na talerz. Ozdabiamy kawałkami sera feta, natką pietruszki oraz grzankami. 



Smacznego!
Copyright © 2014 Jem... Jemy! , Blogger