Bez gotowania

Bez gotowania

Dziś post o tym, jak to nie gotowałam, nie piekłam i nie tworzyłam nic w kuchni, bo po pierwsze nie miałam prądu przez tydzień. Po drugie zmieniłam pracę i wciąż coś nowego się dzieje, włącznie z opracowaniem szybszych dojazdów z punktu A do punktu B, który to punkt B jest po drugiej stronie miasta.

Ale żeby nie było zupełnie pusto postanowiłam stowrzyć post o sobie i paru miłych rzeczach, które zaprzątają mi głowę. A mianowicie:

1. Lubię robić słodkości. Jak już ogarnę się troszkę to powrócę do nauki robienia babeczek i tortów. Bo poza tym, że jest to dla mnie niesamowita frajda, zawsze mogę kogoś obdarować takim słodkim prezentem. 




2. Poza tworzeniem słodkości dla najbliższych i dalszych (ponieważ sama nie lubię słodyczy w większej ilości) lubię też dla nich gotować. Dlatego też jeśli tylko zjawią się u mnie goście, zawsze mogą liczyć na coś ciepłego. Domowy obiad bowiem smakuje najlepiej. 



3. Komunikacja miejska wspomaga czytanie, nie ograniczam się jednak tylko do tych paru godzin dziennie. Od kryminałów po reportaże. Jedyne co muszę zrobić to zmniejszyć ilość kupowanych nowych książek, bo mój pokój powoli nie mieści wszystkich woluminów. A na dodatek gadżety kuchenne pchają się także w kierunku sypialni.


4. Gromadzę niezliczoną ilośc foremek. W swojej kolekcji mam nawet dinozaura, stopę i mikro gwiazdkę. A potem klnę pod nosem jak zaczynam tworzyć ciasteczka, że wciąż wykrawam, wykrawam i końca nie widać.



5. Jak coś lubię to bardzo. Ostatnio na przykład oglądam sobie serial Supernatural. A że moja młodośc upłynęła bez gadżetów od ulubionych zespołów i aktorów, postanowiłam spełniać swoje małe marzenia. Ot taka koszulka. Bo kto mi zabroni. Najgorsze co może być w życiu to przestać się cieszyć. A więc dostarczam sobie radości zawsze i wszędzie.


6. Kocham skarpetki. W jakieklowiek wzory, Nie przeszkadza mi, jeśli na nogach mam dwie różne skarpety. Ale ważne, by zimą były ciepłe a na lato kolorowe


7. Kolekcjonuję też fartuszki. Mam ich mniej niż skarpetek, ale są dla mnie równie cenne. Jeden kupiłam, jeden dostałam, jeden wygrałam. I kolekcja się powiększa.


8. Uwielbiam jeść, czego oczywiście przykładem jest ten blog, który stowrzyłam dla tych, którzy ciekawi są co jem :) albo czym mogę się podzielić z chętnymi głodnymi. Ale jak każdy człowiek mam ochotę czasem zjeść to, co przygotuje dla mnie ktoś inny, dlatego od czasu do czasu wycieczka do jakiegoś lokalu, których w Krakowie pełno, jest pomysłem idealnym. Stąd też powstała seria wymyślona przez moją koleżankę Anię pod nazwą "Obiady czwartkowe"




9, Czasem lubię zrobić coś szalonego, jak na przykład sesja zdjęciowa przygotowana przez BelloveMoments. Bo jak nie teraz to kiedy, bo jak nie ja to kto. 


10, Uwielbiam robić zdjęcia. I mam nadzieję, ze jakoś mi to wychodzi. Może czas pomyśleć o jakimś kursi? Kto wie. Tymczasem trzeba ogarnąć jakiś nowy przepis, żeby można było sfotografować nowej potrawie.


Ciasteczka z powidłami i kardamonem

Ciasteczka z powidłami i kardamonem

Słoneczko świeci coraz mocniej. Chce się żyć. I tworzyć. W ten sposób w mojej kuchni po wiosennych porządkach został odnaleziony jeszce jeden słoik powideł śliwkowych. Długo nie musiałam zastanawiać się, jak je użyć



Składniki:

1,5 szklanki mąki pszennej
0,5 szklanki cukru pudru
2 jajka
3/4 kostki masła

1,5 łyżeczki zmielonego kardamonu
5 łyżek powideł ślowkowych
cukier puder


Składniki na ciasto mieszamy ze sobą i ugniatamy je do uzyskania idealnej konsystencji. Odstawiamy zawinięte w ściereczkę do lodówki na około pół godziny. Po tym czasie rozwałkowujemy na stolnicy i wykrawamy ciasteczka. Ja użyłam serduszkowych foremek. 



Ciasteczka pieczemy w temperaturze 180 stopni przez 15 minut. Po wystudzeniu ciastka z dziurką posypujemy cukrem pudrem, natomiast pełne smarujemy powidłami. Nakładamy dwa ciastka na siebie. 



Smacznego!

Pizza na cieście francuskim

Pizza na cieście francuskim

Prosto, szybko i smacznie. Jeśli w mojej lodówce czai się produkt, z którym nie wiem co począć, od razu myślę o tym, by położyć go na francuskim cieście i zapiec. Oszukana pizza, bo nie trzeba przygotowywać ciasta jest najprostszym sposobem na pozbycie się resztek jedzenia w bardzo smaczny sposób. Bo przecież nie ma nic prostszego niż posmarować arkusz ciasta sosem pomidorowym, a potem tylko dokładać na nie składniki. 

Dziś przepisu nie będzie. No chyba że ta krótka instrukcja mogłaby być przepisem na to świetne i szybkie danie.

arkusz ciasta francuskiego
sos pomidorowy
co znajdziesz w lodówce



Ciasto delikatnie rozwałkowujemy, nakładamy sos pomidorowy i układamy wszystkie składniki według uznania i zawartości naszych spiżarni. Zapiekamy w piekarniku przez około 25 minut w temperaturze 180 stopni. 

Ja do swojej pizzy uzyłam kilku pieczarek, kiełbasy i oczywiście rukoli. Bo rukolę uwielbiam, A w lodówce już znalazłam kilka rzeczy, które chętnie skosztuje na cieście francuskim

Ja tymczasem oddaję sie lekturze :) Odpoczynek po intensywnym tygodniu każdemu się należy.

Smacznego!
Foodstock - Zupa

Foodstock - Zupa

Kiedy ja walczyłam z malowaniem ścian, a potem z brakiej prądu (podziwiam ludzkość, że dotarła aż do XXI wieku w połowie w ciemnościach) Kasia A. poszła na Foodstock i napisała dla mnie krótką relację. Smacznie jej dziękuję :)


Oda o zupie. Tak, w weekend marzyłam o gorącej, gęstej zupie, a  moje marzenia ziscily sie na Foodstocku. To dlugo zapowiadane wydarzenie miało miejsce w niedziele od godz.12.00-18.30. Myślę, że organizatorzy nie spodziewali się az takiej ilości wygłodnych zupoholikow.

Na szczęście, za posiłki można było płacić kupionymi wcześniej talonami. Inaczej kolejki chyba nigdy by się nie skończyły.



Burger czy zupa? Na pierwszy ogień poszła oczywiście zupa. Pyszny, jedwabisty krem z kukurydzy, mleczkiem kokosowym i chilli. Niebo w gębie,  mimo tego, że byla dość pikantna. Ta rajska zupę serwowal nam Reed Beef Burger z Rynku Kleparskiego 14. A, że zaczeli wlasnie smażyć burgery polakomilam się na jednego z chipsami i boczkiem. I tu nie zaskocze- smakowalo:)

Hala dość spora,wystawców tez niemało, trzeba było przedrzeć się po kolejna porcję zupy. Znajomy palaszowal właśnie zupę cebulowa na piwie Porter. Pychota! Na deser poszedł shake ze szpinakiem, jabłkiem i bananem. Wiem,trochę namieszalam. Ale warto bylo;) Dopisała pogoda, jedzenie i apetyt. Z takiej mieszanki mógł powstać jedynie pełen zachwyt.




Na sam koniec dotarłam do naszego kolegi Machiato. Ciepła kawa, uśmiech i ogromna wiedza dopełnily całości.
Dziękujemy wszystkim wystawcom!
Copyright © 2014 Jem... Jemy! , Blogger