Najedzeni Fest - Styczeń 2014

Dziś gościnnie znana już z bloga Ania J. zapraszam na jej relację i zdjęcia jej autorstwa z kolejnego Festiwalu Najedzeni Fest:


W czasie gdy Madzik delektował się English tea/sprawdzał się w roli cioci/podrywał Jamiego Oliviera* nieporzebne skreślić ;) dzielni wysłannicy ruszyli na festiwal Najedzeni Fest, który już po raz kolejny odbywał się w Forum Przestrzennym. 


Przy temperaturze -10 stopni rozpoczęłyśmy degustację od czegoś ciepłego jednak żeby przypadkiem się nie „sparzyć” postanowiłyśmy udać się do znanej i uwielbianej przeze mnie Hamsy! I jak zwykle to był dobry wybór. Tym razem zdecydowałyśmy się spróbować cymesu z kurczakiem (pycha!) i postawić na keftę jagnięcą jako, że panna T. która o dziwo pierwszy raz uczestniczyła w targach kulinarnych jeszcze jej nie jadła. I wpadła J Myślę, że tak jak my zostanie fanka Hamsy! Na stoisku pan Marcin w pocie czoła smażył falafele a dziewczęta nie mogły nadążyć z podawaniem pyszności bo kolejka do stoiska Hamsy nigdy się nie kończy ;) 




Rozgrzane żołądki powiedziały, że chcą więcej więc ruszyłyśmy w poszukiwaniu czegoś równie ciekawego. Naszą uwagę przykuł przesympatyczny kucharz w fartuchu z … trupimi czaszkami 
Okazał się nim być Cesare Candido z Akademii Kuchni Włoskiej, który serwował gnocchi alla venta i gnocchi alla calabra. Jak można się było spodziewać bardzo nam zasmakowały więc może zdecydujemy się warsztaty w Akademii

Po włoskim jedzeniu czas na wino! Wybór był duży, ale my jak to baby postawiłyśmy na wygląd butelek ;) I tym sposobem padło na gruzińskie wina ze sklepu Krakó Slow Wines na ul. Lipowej. Po raz kolejny nos/wygląd ;) nas nie zawiódł i winka były pyszne. 




Po winie okazało się ze wcale nie jesteśmy jeszcze aż tak najedzone więc ruszyłyśmy w stronę znajomych Madzika z twojkucharz.pl. i tam wstyd się przyznać chyba nas zamroczyło bo wzięłyśmy jakaś dziwna potrawę z dorsza! Jakieś to było zbyt.. rybne więc uznałyśmy, że to znak i czas przerzucić się na słodkości. 





Panna T. wpadła w popłoch – co tu zjeść jak tu beza tam … jeszcze większa beza, tu sernik tam babeczka – szaleństwo! A banana w dulce de leche z orzeszkami zjeść nie chciała. Stwierdziła, że to takie zwykłe i można zrobić w domu. Na szczęście udało mi się ja przekonać i za chwilę słychać było tylko mruczenie… mmmm jakie pyszne! Z tego wszystkiego nawet nie wiemy kto to serwował. Madzik nas za to nie pochwali. Na zakończenie był sernik z chałwą i ciasteczka z cukierni Red ale już na wynos. 


Wychodząc zatrzymałyśmy się jeszcze przy stoisku Luks Pomada, żeby spróbować konfitur i polskich czatni. Tam zaatakował nas spragniony rozmowy młody człowiek i opowiedział co nieco o produktach Luks Pomady i zachęcił do degustacji. Do kupna nie musiał już zachęcać! Orientalny rabarbar podbił nasze podniebienia, więc pewno zostaniemy stałymi klientkami Pomady. Wszystkim, którzy lubią ciekawe połączenia smaków szczególnie polecamy właśnie rabarbar.

Oj zapomniałabym jeszcze o jednym odkryciu – sok pietruszkowy. Powiedziałabym co kto lubi ale panna T. udawała, że jej smakuje. 


Kolejną edycję Najedzonych zaliczam do udanych. I oby częściej! Jednak nie w zimie bo temperatura mimo tłumów nie była szczególnie wysoka zwłaszcza w miejscu gdzie można byłoby spokojnie usiąść i delektować się pysznościami.

4 komentarze:

  1. Panno J.!a co(KTO?!?!) Cię tak zamroczyło?
    Bo chyba nie,pyszne skądinąd,gruzińskie winko :P
    Panna T.:)

    ps.a pietrucha naprawdę dobra!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panno T. Obie dobrze wiemy co nas zamroczyło! Do dziś jestem lekko nieswoja :P
      Panna J.

      Usuń
    2. zaiste! pioruny o tej porze roku...anomalia jakaś:)
      Panna T.

      Usuń
  2. no widze ze sie podobało :D

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Jem... Jemy! , Blogger