Warsztaty - Purim

Kolejne warsztaty kuchni żydowskiej za nami. Tym razem powodem spotkania było święto Purim obchodzone w tym roku 15 i 16 marca. Zgodnie z historią przybrany ojciec królowej Estery Mordechaj wbrew poleceniu króla Aswerusa nie oddawał pokłonu Hamanowi. Królewskiego ministra Hamana uraziło to do tego stopnia, że postanowił skazać na zagładę wszystkich Żydów. Gdy Estera dowiedziała się o tym poprosiła króla o zmianę decyzji. W konsekwencji śmierć poniósł Haman i jego rodzina. Geneza święta niezbyt radosna jednak obchody już tak! Obowiązkiem religijnym jest bowiem pić alkohol do momentu aż nie będzie można rozróżnić wznoszonych toastów – Niech będzie błogosławiony Mordechaj oraz Niech będzie przeklęty Haman.





Madzia w dniu warsztatów postanowiła wznosić inne toasty więc o szczegółach napiszę ja – Ania J 

Aby móc wznosić toasty jak najdłużej trzeba coś zjeść, więc tym razem prowadząca warsztaty Maria Niziołek zaproponowała nam crostini z awokado, granatem i fetą, burekas ze szpinakiem i riccottą oraz sałatkę nicejską z cieciorką. Nie mogło zabraknąć też czegoś na słodko więc wybór padł na tradycyjne Hamantasze zwane też uszami Hamana. 



W trzech grupach ruszyliśmy do działania. Oczywiście byli też tzw. „zjadacze”, którzy skupili się na podjadaniu półproduktów ;) Jednak większość trafiła na warsztaty w odpowiednim celu więc noże i deski rozeszły się w mgnieniu oka ;)





Największa grupa, w której byłam i ja oraz dzielna towarzyszka Ania przygotowywała burekas ze szpinakiem i ricottą. Na rozgrzanej oliwie podsmażyliśmy szpinak z czosnkiem. Dokładniej mówiąc z ogromną ilością czosnku, gdyż jeden z uczestników wpadł w trans jego obierania ! Po przestudzeniu wystarczyło połączyć szpinak z ricottą oraz fetą oraz doprawić pieprzem i farsz był gotowy. 





Z ciastem filo było trochę więcej pracy – jeden płat ciasta trzeba było posmarować oliwą po czym przykryć kolejnym i pociąć na cztery równe części. Na tak przygotowany pasek ciasta nakładaliśmy szpinakowe nadzienie i składaliśmy w trójkąt co początkowo nie wszystkim się udawało, więc na blaszce pojawiły się także romby. W każdym razie wszystkie figury posmarowaliśmy odrobiną oliwy i ruszyły do pieca na ok 15-20 minut (do momentu aż się ze złociły). 





Wcześniej z piekarnika wyszło crostini czyli pokrojona a następnie posmarowana cienką warstwą oliwy bagietka. Gdy dochodziła na złoto w piecu , zrobiliśmy mieszankę awokado, z fetą, granatem oraz szczypiorkiem doprawione pieprzem i sokiem z limonki. Co to było za połączenie! Trzeba było pilnować żeby było co położyć na bagietki ;) Na szczęście udało się i całość smakowała wyśmienicie.

Z sałatką nicejską poszło nam całkiem szybko. Gdy fasolka szparagowa gotowała się w osolonej wodzie, pokroiliśmy jajka na twardo, pomidorki koktajlowe i ogórki konserwowe oraz dorzuciliśmy ugotowaną wcześniej cieciorkę, kapary i liście różnych sałat. Dressing powstał z posiekanej drobno szalotki, musztardy dijońskiej, soku z cytryny, oliwy oraz soli i pieprzu. Po przestygnięciu fasolki można było wszystko połączyć i jak się niektórym wydawało rozpocząć konsumpcję. 





Ale nie! Przecież deser niegotowy! Na szczęście Maria wcześniej przygotowała ciasto, które chłodziło się w lodówce. Nawet chyba troszkę za bardzo się schłodziło bo ochotniczce od wałkowania szybko uśmiech zniknął z twarzy ;) Ale nie poddała się i dzielnie rozwałkowała całe ciasto! Do wycinania szklanką kółek z ciasta nie trzeba było specjalnie szukać ochotników. Nawet panowie się wyrywali ;) Później wystarczyło już tylko nałożyć przygotowaną masę makową albo konfiturę morelową i sklejać „uszy Hamana” w kształt trójkąta. Jak się okazało zajęcie szybko się nudziło, więc pod koniec nikomu już nie chciało się lepić ;) A może wszyscy myśleli już o jedzeniu?!?! Albo o toastach! 




W końcu przyszedł czas na najlepszą część każdych warsztatów kulinarnych – degustację! I jak zwykle wszystko wyszło nam przepyszne. Nie wiem czy to nasza zasługa czy może Marii, która odpowiednio dobiera menu. Pod koniec spotkania słychać było nawet toasty o Mordechaju i Hamanie mimo, że wypiliśmy symbolicznie tylko troszkę wina.








Za miesiąc kolejne warsztaty i nawet nie musicie pytać czy wezmę w nich udział.

Tekst :Ania J.
Zdjęcia: Anna C/K :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Jem... Jemy! , Blogger