Obiady czwartkowe: Pimiento

Koniec roku zbliża się wielkimi krokami. Należało uczcić to tradycyjnym obiadem czwartkowym, a że nie wiadomo co czeka nas po Sylwestrze, należało z przytupem zakończyc ten sezon. Padło na Pimiento na krakowskim Kazimierzu. Drugim powodem, dla którego wybraliśmy to miejsce był powrót Ani J. z dalekiej Argentyny. Jej opowieści o tamtejszym mięsie tak się nam udzieliły, że postanowiliśmy skosztować słynnej wołowinki. Na szczęści dla nas Kraków dysponuje miejscem, które mogło zaspokoic naszą chęć poznania tego smaku.




Pimiento istnieje od 2007 roku. Zdecydowanie przyciąga swoim największym kulinarnym hitem, czyli wołowiną argentyńską, przyrządaną na kilka sposobów, idealnie. Nigdy tam nie byłam. Dlatego pojawiająca się okazja musiała zostać wykorzystana.

Wygłodniali spotkaliśmy się w zeszłym tygodniu na ulicy Józefa. Na początek zamówiliśmy pyszne domowe wino, a potem od razu przystąpiliśmy do zamawiania obiadu. Wybór nie był prosty, aczkolwiek niektóre ceny zdecydowanie podejmowały decyzję za nas. 



  



Ostatecznie zdecydowaliśmy się na antrykot "La Morocha" Bife ancho w towarzystwie ziemniaków, batatów z chorizo z sosem z pieprzu lub chimichurri. Jedynie Kasia postawiła na rybkę i postanowiła zajadać się łososiem.






Oczywiście na tym nie mogło się skończyć. Wszak w naszym towarzystwie były dwa największe łasuchy Ania J. i Sajko. Do zestawu doszedł więc deser. Dziewczęta zamówiły sobie ciasto czekoladowe oraz kulki pomarańczowe w sosie malinowym. 




Wieczór zdecydowanie należy zaliczyć do udanych. Dziękuję za przemiłe towarzystwo: Sajko, Ania J., Kasia, Bartek i Maciek - you made my day :)

a w styczniu mam nadzieję uda się nam gdzieś jeszcze wyskoczyć!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Jem... Jemy! , Blogger