Wrocław

Koniec lipca przyszło mi spędzić we Wrocławiu. I chociaż bardzo żałuję, że nie widziałam pozytywnego szaleństwa związanego ze Światowymi Dniami Młodzieży w Krakowie, to półtora tygodnia spędzone w innym mieście okazało się bardzo udane. Dużo jedzenia, mało snu, pozytywni ludzie, trochę pracy i wiele spacerów związanych ze zwiedzaniem. Udało się nawet raz wyjśc pobiegać o poranku.

  



















Wrocław wydaje się spokojny, ludzie pozytywni, uśmiechnięci, piękne budynki, pyszne jedzenie. Chętnie zamiszkałabym tam na dłużej. Będzie mi brakowało tego krótkiego szaleństwa. Ale czas wrócić też do gotowania, czego w hotelu nie byłam w stanie robić.

Najbardziej podobało mi się szukanie wrocławskich krasnali. Można powiedzieć że wyrastały spod ziemi niespodziewanie. Nagle odnajdywaliśmy je w kawiarniach, obok kiosku, na gzymsach, chodnikach. Były wszędzie. Szkoda, że nie wszystkie udało mi się zlokalizować. Najbardziej jednak cieszę się z odnalezienia krasnala profesora Jana Miodka. Chociaż okazało się to nie bardzo łatwym zadaniem.






Wrocławskie chodniki czuły nasze buty codziennie, niektóre wycieczki miały nawet długość 15 kilometrów. Przeszliśmy miasto w ciągu dnia, wieczorem, nocą i nad ranem. Widziałam piękny Ostrów Tumski, wdrapałam się na kościelną wieżę i Mostek Pokutnic, odpoczywałam przy pysznym piwie na barce i objadałam się rewelacyjnymi sałatkami, żeberkami, zapiekankami, lodami i ciasteczkami. I przede wszystkim dużo się śmiałam. Oby tak dalej!















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Jem... Jemy! , Blogger