WARSZTATY KUCHNI ŻYDOWSKIEJ - DZIEŃ I - KUCHNIA FALASZY

Festiwal Kultury Żydowskiej w Krakowie ruszył na dobre. Nic więc dziwnego, że razem z Anią J. już od dawna zaopatrzone w bliety wstępu szykowałyśmy się na warsztaty kulinarne. Malka Kafka, która już po raz trzeci prowadzi dla głodomorów i smakoszy spotkania kulinarne w ramach Festiwalu, i tym razem zaserwowała nam coś nowego do posmakowania. Wszystko odbywa się natomiast w gościnnej jak zawsze Hamsie na ulicy Miodowej na krakowskim Kazimierzu.

Na pierwszy ogień poszła kuchnia Falaszy. Felaszowie lub Falaszowie to lud wywodzący się z Etiopii, obecnie głównie zamieszkujący Izrael. Tradycja głosi, że są oni potomkami Menelika, syna króla Salomona i królowej Saby, który sprowadził ich z Jerozolimy do Etiopii. Opierają się oni głównie na Torze, nie znali pierwotnie hebrajskiego, a sami siebie nazywają Bete Israel "Dom Izraela". Zwani są także Czarnymi Żydami. 


wszystkie ręce na pokład

Kuchnia oparta jest głównie na tradycji etiopskiej. Tak więc dziś mogliśmy poznać takie nazwy jak Indżira, Dirkosz, Azifa, Inkualal Tibs, Koczkocza, Tofu łot czy Berbere. I szczerze przyznam, że chyba nikt żadnej z tych nazw nie zapamiętał. Wszyscy za to posługiwali się formą: "to zielone", "to żółte", placki czy przyprawy. A przypraw było mnóstwo, aż w nosie kręciło się od ugniatanych w moździerzach mieszanek. 




Nasza grupa, zwana już tradycyjnie przez Malkę grupą kujownów, zajęła się tworzeniem azify, czyli potrawy z zielonej soczewicy i przypraw oraz butaczy, która jako mieszanka mąki z cieciorki i wody nie zrobiła na nas początkowo większego wrażenia. Na szczęście dodając poszczególne przyprawy, papryczki, cebulę i sól wszystko nabierało smaku. Potem zostało nam już tylko odganianie "zjadaczy" którzy przed czasem zaczęli krążyć z widelcami przy naszym stole. 

koczkocza

Indżira

Inkualal Tibs

Azifa i Butecza

Tofu Łot
Po dwóch godzinach intensywnej pracy, siekaniu, ucieraniu, mieszaniu, gotowaniu, przyszedł czas na konsumpcję. I o dziwo to, co w miskach jawiło nam się jako niepasujące do siebie produkty, na talerzu zamieniło się jako przepyszna potrawa. Łyżki i widelce poszły w ruch, każdy chciał dokładki. Najedliśmy się do syta. Było pysznie, pikantnie i zdecydowanie odkrywaczo w kontekście kulinarnym. 

gotowe :)

Nasze apetyty tylko się rozbudziły na szczęscie przed nami kolejny dzień, czekamy zatem co przyniesie nam wtorek :)

no przecież jestem na warsztatach z Anią, nie mogło być inczej :)

do jutra :*


2 komentarze:

Copyright © 2014 Jem... Jemy! , Blogger